11 października w ramach spotkań Dyskusyjnego Klubu Filmowego w KINOMAX odbędzie się przedpremierowy pokaz najnowszego obrazu Marka Koterskiego - „Siedem uczuć”. Szukanie powiązań między starą pompą rdzewiejącą na boisku szkoły przy ul. NMP a wspomnianym filmem, mogą niektórzy uznać za działania Świra. Zaryzykuję.
Zacznijmy od pewnych rozważań mieszczących się w naturze neurotycznego inteligenta–polonisty: Adasia Miauczyńskiego. „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego uznano w krytyce literackiej za to dzieło, które w niezwykłym stopniu transponuje obserwacje z życia na substancję literacką. Ta tendencja utrzymuje się do dziś. Trudno rzecz jasna oddestylować w procesie tworzenia własne doświadczenia od kreowanej fikcji, ale jeśli analogie rozpostarte są w spektrum od ulubionej zupy pomidorowej, poprzez imiona bohaterów, skończywszy na setkach detali i problemów w relacjach międzyludzkich, wtedy warto spojrzeć uważniej nie tylko na sam film, ale i na biografię twórcy. Okazać się nawet może, że linie życia twórcy przecinają najbliższe podwórko. Dżizys… Przedmioty (szafy, rowery, pompy…) stworzone, pozostawione, zapomniane w procesie rozwoju konstelacji danej rodziny, to jedynie zagęszczenia energii, skrzepy rodzinnych krwiobiegów, zakładki w tomach genealogii. Odstawione na boczne tory czasu rupiecie, wraki, żyją własnym życiem, są rekwizytami, które rozrzucono n miejskiej scenie. Mogą odżyć jako symbol, gdy tylko nadać im odpowiedni kontekst.
Jednym z najciekawszych literackich ujęć miasta jest to zaproponowane przez Italo Calvino w „Niewidzialnych miastach”. W fenomenalnych poetyckich esejach pisze Włoch – wkładając swe myśli w usta Marko Polo – że bezcelowe jest opisywanie miasta, tak jak robi to większość, tj. skupiając się na opisach – podawać liczbę stopni w kościołach, określać rodzaje materiałów, z których wykonane są dachy, itp. To tak jakby nic nie powiedzieć – twierdzi Wenecjanin. „Nie z tego składa się miasto, lecz ze stosunków między wymiarami jego przestrzeni a wydarzeniami z jego przeszłości. (…) Tą falą płynącą ze wspomnień, miasto nasyca się jak gąbka i rozszerza.”.
[ZT]10210[/ZT]
Zakratowana pompa jest zapewne dla dzieci z podstawówki jak obiekt z innego świata. Wylądowała na ich boisku i została objęta kwarantanną jak obcy. Na płocie strzegącym dostępu wyraźna dyrektywa: „Nie wchodzić!” Na pohybel! Otwórzmy tę furtkę.
Urządzenie zostało wykonane przez firmę założoną i prowadzoną na początku XX wieku przez Koterskich. Mieszkali we Wróblach w pobliżu Kruszwicy. Pradziadek reżysera „Dnia Świra” - Hipolit Koterski oraz jego syn Władysław zajmowali się metalurgią. Co ciekawe, kiedy w 1909 roku zapadła się północna ściana kościoła Matki Boskiej – ich doświadczenie i urządzenia służyły w celu opanowania kryzysu. Władysław wraz z żoną Konstancją zamieszkali w Inowrocławiu. Ich wzajemne uczucie zostało podzielone na siedem – cieszyli się wielodzietną rodziną. Braci było sześciu: Lucjan, Mieczysław, Marian, Zygmunt, Leonard, Kazimierz. Mieli jedną siostrę – Zofię. Iskra artystyczna szczególnie mocno przeniknęła na rodzinę Mariana. Słynny reżyser Marek Koterski jest właśnie jego synem. Brat Marka to przebywający w Adelajdzie (w Australii) artysta malarz – Grzegorz. Zalążek kompleksu „bycia drugim” zasiany zostaje właśnie w relacji braci, później jedynie podsycony w fakcie, iż Koterski przez wiele lat akceptował z żalem swą rolę asystenta filmowego (przez chwilę również w charakterze asystenta akademickiego). Wnikliwi znawcy filmografii już tylko z powyższych kilku zdań są w stanie wyciągnąć konteksty przetransponowane na film (choćby w „Nic śmiesznego”, „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, „Życiu wewnętrznym”). W rodzinie Koterskich inteligencki etos (reprezentowany w oczywisty sposób przez Miauczyńskiego) zdecydowanie wbudowała matka Marka – pochodząca z Gniezna Władysława – niezwykle oczytana i obyta ze sztuką (poza tym świetnie przygotowująca zupę pomidorową). To że Koterski wybrał polonistykę, później sztuki piękne, a na końcu filmówkę w Łodzi, zapewne matce zawdzięcza.
Z siedmioosobowego rodzeństwa ojca Marka Koterskiego w Inowrocławiu pozostał Leonard i Zygmunt, którzy specjalizowali się budowie studni artezyjskich i pomp. Do dziś sporo osób z rodziny jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich reżyserów mieszka w naszym mieście.
Kilka lat temu w Programie Trzecim Polskiego Radia przeprowadzono wśród słuchaczy plebiscyt, aby wybrać najbardziej POLSKI film. Bezkonkurencyjnie zwyciężył „Dzień Świra” - film z niezwykłą intuicją - okraszoną groteską – portretujący narodową mentalność.
Woda z pompy Koterskich już nie płynie, ale warto wiedzieć, że główne nurty reżyserskiej wyobraźni – która tę polską kwintesencję tak świetnie ujmuje - rodzinnie ulokowane są tutaj.
Łukasz Oliwkowski10:50, 11.10.2018
1 0
Dziękuję za uzupełnienie. Pozdrawiam. 10:50, 11.10.2018