Kamil J. na własnym podwórku, w kojcu trzymał psa. Był to samiec w wieku około roku; duży owczarek azjatycki. Świadkowie, którzy widywali zwierzę - zwrócili uwagę, iż od dłuższego czasu nie wychodzi ono poza kojec. - Nie było wyprowadzane na spacer, a z szyi psa kapała ropa - informował mieszkaniec Gocanowa, który zgłosił sprawę do organizacji ds. ochrony zwierząt.
Gdy na miejscu pojawili się wolontariusze - Kamil J. był pod wpływem alkoholu. Nie było z nim logicznego kontaktu. - Pan zobaczy! To jest moja lodówka... zwierzęta wszystko mają, wszystko jest pięknie zrobione. Ktoś musiał na mnie donieść. Może jeszcze telewizję do mnie wezwą że zwierząt nie lubię, co? - bełkotał przed interweniującymi policjantami.
Kiedy przedstawiciele organizacji próbowali dostać się do kojca, udali się też do garażu mężczyzny. Tam zastali zwłoki dwóch królików, koszatniczki i papugi. Część z tych zwierząt była w stanie zaawansowanego rozkładu. - Martwe zwierzęta przekazane zostały lekarzowi weterynarii celem dokonania sekcji zwłok. Na ten moment nie ma jeszcze jej wyników - mówi st. sierż. Michał Parzyszek, zastępujący oficera prasowego KPP Inowrocław. Problem jednak z tym, iż do tej pory policja nie dostarczyła lekarzowi jaki ma wydać opinię o przyczynie śmierci zwierząt postanowienia o powołaniu go na biegłego. Z informacji jakie udało wczoraj udało się nam ustalić wynika jednak, iż opinię na temat śmierci powinien wydać lekarz weterynarii o specjalności patolog a nie lekarz jaki zabezpieczył zwierzęta z interwencji, który nie posiada takiej specjalizacji. - Może być problem z ustaleniem przyczyny śmierci tych zwierząt, bo jeżeli wyniki sekcji zwłok nie będą dokładne mogą rzutować nawet na brak odpowiedzialności karnej sprawcy - mówi Patrycja Dyńda, przedstawiciel Pogotowia dla Zwierząt.
[ZT]12301[/ZT]
Tymczasem właśnie "Pogotowie dla Zwierząt" zabezpieczyło Kamilowi J. psa z wrośniętą kolczatką. Trafił on do Przychodni Weterynaryjnej, gdzie udzielono mu pomocy. - Przeprowadziłam kilkadziesiąt interwencji z odbiorami zwierząt ale nigdy nie odbierałam jeszcze psa z wrośniętą kolczatką. Musiała ona zarastać miesiącami, wbijając swe kolce w ciało. Pies musiał strasznie cierpieć - mówi Katarzyna Cabańska, która z ramienia "Pogotowia dla Zwierząt" przewoziła psa do lekarza weterynarii. Pomoc dla owczarka środkowo - azjatyckiego przyszła w samą porę. Na szyi miał wiele ropiejących już dziur po kolcach. Zdaniem Pogotowia dla Zwierząt kolczatka założona została jak pies był szczeniakiem. Zwierzę więc rosło a kolce wbijały się i powoli wrastały w mięśnie szyi. Obecnie pies jest w trakcie leczenia i pod opieką organizacji.
Mieszkańcom wsi trudno uwierzyć w to co się stało. - Ja znam tego człowieka. Nigdy bym nie pomyślał, że może dojść u niego do takiej tragedii zwierząt. Wcześniej nie miałem podobnych zgłoszeń - mówi Błażej Dembski, sołtys Gocanowa. We wsi mówią, iż Kamil J. ma problemy, ponieważ nadużywa alkoholu. - Żona już dawno wyprowadziła się od niego. Z nim to nie da się wytrzymać. Po prostu wódka go zniszczyła - mówi mieszkanka wsi, pragnąca zachować anonimowość.
Policja zatrzymała mężczyznę jeszcze na interwencji, ponieważ z uwagi na zarzuty i odpowiedzialność karną należało go pilnie przesłuchać. Nie było to jednak możliwe, ponieważ w dniu zdarzenia był pod wpływem alkoholu. Czynność została dokonana przez funkcjonariuszy w momencie, gdy wytrzeźwiał w policyjnej izbie zatrzymań. Funkcjonariusze nie chcą ujawnić czy Kamil J. przyznał się do winy. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Źródło: Pogotowie dla Zwierząt
[ALERT]1555487038642[/ALERT]
Groch16:53, 17.04.2019
2 0
Nie należy wsłuchiwać w sołtysa tylko trzepać wiochy i zobaczyć jak są traktowane zwierzęta .I do pudła z patologią.
16:53, 17.04.2019