W czasie strajku nauczycielskiego rozmowy pedagogów zahaczają często o istotę reformy edukacji. Do rangi mitu urastają zmiany w oświacie Finów. Ten zachwyt jest słuszny i tym bardziej boli tutejsza zaprzepaszczona okazja.
Problem jest dziś często fakt, że, kiedy porównujemy się z Finlandią, w co bardziej zamkniętych umysłach szamoce się duma narodowa, bo niby dlaczego – my Polacy – mamy się porównywać? Wciąż niepokorna jest ta pełna megalomanii „dusza anielska w czerepie rubasznym”. A właśnie pierwszą ideą przyświecającą Finom jest ukształtowanie open-minded, otwartego, krytycznego, niedogmatycznego umysłu. Żeby przyjąć poniższe prawdy, warto więc na chwilę odłożyć pióra husarza i racę; dojrzeć, o co przede wszystkim trzeba dziś walczyć.
Probierzem możliwości kompetencji uczniów w Finlandii stały się testy PISA. W 2000 roku młodzież fińska osiągnęła najwyższy wynik na świecie w zakresie czytania ze zrozumieniem, trzy lata później powtórzono ten sukces w odniesieniu do matematyki i nauk ścisłych. Jednym z najniższych wyników był ten osiągnięty w 2013 roku – Finowie uplasowali się na dwunastym miejscu: było to jednocześnie radością dla nas, ponieważ polscy gimnazjaliści (tak – ci z likwidowanego właśnie gimnazjum - o ironio!) okazali się gorsi od najlepszych tylko o dwa miejsca (czternaste miejsce). Wyniki Finów znów rosną, a kolejna reforma edukacji zaplanowana jest na rok 2020.
Za chwilę o niej, ale najpierw warto przyjrzeć się temu, co w wersji fińskiej konkretnie doprowadza do sukcesu pedagogicznego – czyli tego, że uczeń zaczyna dobrze myśleć, a nie reprodukować dyktowane treści i technicznie opanowywać wykonywanie testów.
[ZT]12216[/ZT]
Otóż właśnie: już w pierwszych reformach fińskich szkół (jeszcze w latach siedemdziesiątych) założono, że edukacja nie ma być nakierowana na zdanie testów i połączono ją ściśle z profesjonalnie przygotowanym we wszystkich szkołach doradztwem zawodowym, personalnym i odbyciem przez każdego ucznia określonej praktyki. Druga sprawa związana jest z ogólnym obrazem społecznym – obrazem społeczeństwa opartego na wiedzy, ale zdobywanej w sposób dynamiczny a nie podawczy. W praktyce oznacza to projekt, wydarzeniowość, rozwiniętą sferę praxis i – co bardzo ważne – inicjowanie dyskusji podczas spotkań z uczniem.
Następna sprawa: uczniowie bardzo szybko powinni być włączani w działania licznych szkolnych i pozaszkolnych stowarzyszeń, towarzystw, samorządów, a przede wszystkim organizacji pozarządowych. Powinni sprawnie poruszać się w strukturach oferowanych przez demokrację – duża w tym rola nauczyciela, który siłą rzeczy musi być jednostką bardzo aktywną i przedsiębiorczą. Warunkiem powodzenia realizacji takich założeń jest decentralizacja, oderwanie szkoły od prymatów narzucanych przez władze centralne. Z tym chyba największy problem u nas. Fakt, że doszło do strajków jest oczywiście wynikiem frustracji wynikającej z katastrofalnej dla edukacji reformy, ale również z brakiem zaufania do nauczycieli w ogóle. Posiadanie takiego społecznego zaufania to warunek sine qua non! W Finlandii nauczyciel nie podlega w takim stopniu jak u nas jakimkolwiek organom prowadzącym. Fachowcowi gruntownie przygotowanemu przez trudne studia nauczycielskie (kolejny u nas problem) ufa się w zakresie zaproponowania programu nauczania, nie jest on narzucony. Taka autonomia nauczycielska jest dla tej grupy zawodowej jednym z powodów jej zadowolenia. W Polsce często nie sposób wyzwolić się z metod profesora Bladaczki z „Ferdydurke” Gombrowicza - „Słowacki wielkim poetą był!” - nie pytaj uczniu dlaczego i czy można spojrzeć inaczej. Dogmat. Realizacja podstawy. Sztywna i kanciasta jak szkolna ławka ocena. O dyskusji w trakcie przygotowań podstaw programowych trudno mówić, ustala to grupa namaszczonych przez władzę i zgodnych z nią akademików. Gombrowicz genialnie to wyczuł – kiedy Bladaczka wchodzi do klasy, w pierwszych słowach straszy uczniów odbywającą się właśnie w szkole inspekcją, hospitacją. W Finlandii ich nie ma. Nauczyciel – ekspert, który przeszedł sam – ale w trakcie studiów – przez sito weryfikujące jego kompetencje, wiedzę i umiejętności, który sam się dokształca, zyskując kolejne tytuły, który wie, jakie książki i metody uczniom proponować – nie powinien przecież bać się kontroli. Jest ona wręcz poniżająca.
I jeszcze dwie kwestie – najpierw ta najbardziej paląca, związana też z obecnym strajkiem. Bywa, że Finlandii na studia nauczycielskie dostaje się jeden na dwunastu kandydatów. Prestiż zawodowy został zrównany z tym, jakim cieszą się prawnicy i lekarze. W przeliczeniu na złotówki, rozpoczynający pracę nauczyciel otrzymuje około 15 tysięcy złotych. Bo specjalistom, od których zależy przyszłość dzieci i całego kraju tyle się płaci.
I kolejna rzecz: odejście od XIX-wiecznego stylu nauczania, taka zmiana struktury procesu uczenia się, który doskonale trafia w potrzeby teraźniejszości. Finowie poświęcili temu reformę w 2016 roku, na tym będzie również koncentrować się reforma w 2020. Wynika ona z prostego uświadomienia sobie, że uczeń potrzebuje dziś interdyscyplinarności. Najczęściej w Polsce bywa tak, że przechodzi on w trakcie dnia z jednej sali do drugiej co 45 minut. Wszystko sterowane jest przez dzwonki – taki dryl funkcjonuje od XIX wieku. Uczy się też treści, które nie są ze sobą związane. Najgorsze, że on sam – przyzwyczajony już przez lata szkoły – wyraża zdziwienie, że na przykład na języku polskim mogą pojawić się kwestie związane z widzeniem świata przez fizyków lub biologów. Na dyskusję otwarci są nieliczni. Tymczasem w Finlandii skutecznie zaczyna funkcjonować model phenomenon-based learning. Oznacza on nauczanie tematyczne, skupienie na zjawisku i problemie. Uczniowie funkcjonujący w grupie przypominającej grupę seminaryjną przez dłuższy czas rozwiązują problem – na przykład związany z wojną. Każdy ze specjalistów nauczycieli steruje projektem symultanicznie, dajmy na to fizyk i chemik skupią się na działaniu bomby atomowej i innej broni, matematyk wyjaśni prawa statystyk i prawa matematyki związanej z budową mostów, po których musi przejść określona liczba żołnierzy, historyk skupi się na kwestiach rozstrzygnięć politycznych, humanista nazywać będzie emocje, problemy psychologiczne i społeczne, etc. Możliwości jest ogrom.
Na koniec porównanie finansowe, które wyjaśnia, jakie priorytety są i powinny być ważne dla współczesnego rozwoju edukacji. Finowie zdecydowali uprzywilejowali oświatę i nauczycieli, rozumiejąc, że to jest droga do rozwoju społecznego. Mówienie o dotacjach na krowy i świnie tuż przed największym w dziejach strajkiem polskiej oświaty i nawet brak wzmianki o nauczycielach ze strony osoby, która de facto rządzi Polską jest skrajnie groteskowe, ale przede wszystkim uwłaczające całemu społeczeństwu. Ale wracając do naszych baranów: Finlandia wydaje na edukację dwieście czterdzieści razy więcej niż Polska.
Najbardziej wykształcona w tym kraju grupa ludzi zastrajkowała, bo jest świadoma. Daje wszystkim zbiorową lekcję. Pytanie, czy naród chce się uczyć, czy jest w stanie zrozumieć tę lekcję. I nie chodzi tu jedynie o podwyżki – sprowadzanie problemu do walki o kwotę (de facto około 270 zł więcej) jest ogromnym uproszczeniem bardzo poważnego problemu całego kraju i jego przyszłości.
Dane związane z Finlandią pochodzą z artykułu Eweliny Czujko-Moszyk (UAM w Poznaniu) - „Sukcesy fińskiego systemu edukacji, czyli dlaczego Finlandia szczyci się jednym z najlepszych systemów szkolnictwa na świecie – porównawcze studium przypadku”, „Studia edukacyjne” nr 48/2018.
Ben12:04, 09.04.2019
4 2
Pk - przeczytaj lepiej "Ferdydurke", bo zdaje się, że wystarczyłyby dwa pytania, żeby cię zdemaskować. Oliwkowski - ważne rzeczy piszesz, dobrze, że nie strajkujesz w ramach DKF w kinie. :) 12:04, 09.04.2019