W latach 2004-2008 również potężne kredyty inwestycyjne były udzielane we frankach szwajcarskich. Dlaczego nie jest o nich tak głośno? Czy w tych sprawach jest szansa na wygranie procesu sądowego z bankiem?
Od lat media relacjonują walkę kredytobiorców frankowych o rozwiązanie problemu kredytów udzielanych kilkanaście lat temu. Słyszymy o domach, których wartość nie wystarcza na zaspokojenie kapitału regularnie spłacanego zobowiązania. Na sztandarach widzimy rodziny, które chcąc spełnić marzenie o własnym lokum stały się niewolnikami kursu franka szwajcarskiego. Mało kto zdaje sobie sprawę z istnienia wielkiego nieobecnego... frankowicza przedsiębiorcy. Dla jasności, nie mówimy tutaj o osobach, które połączyły cele mieszkaniowe z biznesem ale o potężnych kredytach inwestycyjnych, które w latach 2004-2008 również udzielane były we frankach szwajcarskich. Dlaczego nie jest o nich tak głośno? I czy w tych sprawach jest szansa na wygranie procesu sądowego z bankiem?
Mniejsza skala zjawiska
Przede wszystkim liczba kredytobiorców inwestorów jest nieporównanie mniejsza niż osób, które zaciągnęły kredyty na cele mieszkaniowe, co przekłada się na tempo ukształtowania tzw. linii orzeczniczej. Frankowicz konsument w 2014 r. w sądzie również był samotny. Trudno było wówczas o korzystne dla niego rozstrzygnięcie. Dopiero później ujawnił się masowy charakter tego zjawiska, co przełożyło się na ilość pozytywnych orzeczeń. Skala jest tutaj sprzymierzeńcem. Znane mi są przypadki z sali sądowej, gdzie sędzia uzasadniając unieważnienie umowy kredytu frankowego powoływał się na wiedzę którą powziął z urzędu rozpatrując identyczny przypadek. Przedsiębiorcy z racji tego, że jest ich znacznie mniej nie mają szansy na pokazanie skali problemu.
Prawo unijne nie znajduje zastosowania
Wodą na młyn kredytobiorców konsumentów są słynne klauzule abuzywne. Przepisy, które jeszcze w 2009 roku były dla polskich prawników zupełnie obce i rzadko stosowane teraz są na ustach wszystkich i niestety nie znajdują zastosowania jeśli kredyt zaciągnięty był na cele związane z działalnością gospodarczą. To bardzo zła informacja dla przedsiębiorców szczególnie jeśli wziąć pod uwagę fakt, że około 90% sukcesów frankowych przed sądem opiera się na tychże przepisach. Nie oznacza to jednak, że sprawa jest całkiem stracona. Z pomocą przychodzi dorobek prawa polskiego.
Stare dobre prawo bankowe
Art. 69 prawa bankowego mówi, że umowa kredytu powinna określać m.in. kwotę kredytu oraz zasady jego spłaty. Część sądów przychyla się do stanowiska zgodnie z którym jeśli klient przyszedł do banku po złotówki na realizację przedsięwzięcia w Polsce, a w rezultacie nie wiedział ile ostatecznie ich otrzyma, bo decyzja ta była zależna od tego jaki kurs waluty ustali bank, to kwota kredytu nie została ostatecznie ustalona. Jeśli umowa zostanie uznana za sprzeczną z prawem bankowym, to zostanie unieważniona albo pozbawiona wadliwych zapisów niezależnie od tego czy kredytobiorca był konsumentem czy też nie. Prawo bankowe chroni wszystkich uczestników obrotu prawnego – nie tylko konsumentów.
Konsumenci przecierają szlaki przedsiębiorcom
Kształtowanie się linii orzeczniczej w zakresie zgodności lub nie umów kredytów frankowych z rodzimym prawem bankowym odbywa się przy okazji sporów konsumenckich. Pełnomocnicy kredytobiorców nie ograniczają się do podnoszenia abuzywności niektórych postanowień umów. Najczęściej dodatkowo podnoszą naruszenie prawa bankowego. Oczywiście gro wygranych spraw opiera się na abuzywności klauzul przeliczeniowych jednak sąd za każdym razem w uzasadnieniu odnosi się również do pozostałych zarzutów kredytobiorcy. W ten sposób, krok po kroku, mimochodem w sprawach konsumenckich sądownictwo ustala ostateczne stanowisko które zaważy na losie przedsiębiorców. I tak, chociażby 25 czerwca 2020 r. Sąd Okręgowy w Warszawie w sprawie o sygn. akt II C 700/19 stwierdził nieważność umowy kredytu denominowanego nie tylko na podstawie zawarcia w niej postanowień, które uznał za abuzywne ale również z powodu niezgodności umowy z prawem bankowym.
Nie możemy też zapomnieć, że inwestorzy odznaczają się większą wytrzymałością niż przeciętny kredytobiorca hipoteczny. Przedsiębiorcy co dzień zmagają się z przeciwnościami losu i problemami do rozwiązania – na tym polega ich praca. Jeśli co miesiąc budżet się spina a biznes się kręci to proces frankowy jest tylko jedną z wielu pozycji na liście „kiedyś może”. Jednak każdy pozytywny wyrok w sprawie konsumenckiej przybliża przedsiębiorcę do przerzucenia sprawy kredytu z listy do aktualnego kalendarza.