Sezon grzewczy w Polsce oficjalnie wystartował. Póki co zapasy surowców są pełne, a ceny stabilne. Co jednak przyniesie przyszłość, gdy mechanizm mrożenia cen przestanie działać?
Sytuacji przyjrzało się Radio ZET. Pomimo wcześniejszych obaw, tegoroczny sezon grzewczy rozpoczyna się bez większych niespodzianek.
Dzięki wcześniejszym umowom na dostawy węgla i gazu, ceny pozostaną na stabilnym poziomie - przynajmniej do połowy przyszłego roku.
Obecnie cena ciepła wynosi 119,4 zł/GJ za węgiel i 174 zł/GJ za gaz. To wartości zbliżone do ubiegłorocznych, więc mieszkańcy mogą spać spokojnie - przynajmniej na razie.
Mrożenie cen - co dalej?
Choć mechanizm mrożenia cen ogrzewania zapewnia chwilowy spokój, wciąż nie wiemy, co przyniosą kolejne lata.
Ministerstwo Klimatu sugeruje, że wsparcie dla odbiorców w przyszłości może być kierowane jedynie do najuboższych, co planowane jest na 2026 rok. Na ten moment jednak system działa, a zapasy surowców są pełne, co daje nadzieję na spokojny sezon grzewczy.
Pełne składy surowców
Na tę chwilę, nie ma powodów do paniki - zapasy węgla i gazu są na wysokim poziomie, co zabezpiecza dostawy na zimę.
Jak podaje "Rzeczpospolita", w składach ciepłowniczych zgromadzono łącznie 5,2 mln ton węgla, a magazyny gazu są zapełnione niemal w całości. Duże firmy energetyczne, takie jak PGE Energia Ciepła czy Tauron Ciepło, zakończyły niezbędne remonty infrastruktury, co dodatkowo zwiększa stabilność.
Niepewna przyszłość
Choć wszystko wskazuje na spokojny początek sezonu, nie ma gwarancji, że ceny utrzymają się na tym poziomie przez dłuższy czas.
Wszystko zależy od dalszych decyzji rządu i sytuacji na rynku energii.
0 0
I taka jest właśnie rola rządu, żeby nie zgadzał się na warunki Brukseli, które w konsekwencji prowadzą do wzrostu cen energii dla ludzi. Bo cała ta polityka klimatyczna, opłaty za emisję CO2 itp., zakaz spalania węgla, za chwilę gazu czy oleju to jeden wielki puder. Cała Europa emituje około 5% szkodliwych gazów i jej udział stale maleje. A Chiny, Indie, Australia czy kraje Afryki i południowo-wschodniej Azji mają się super!. Zresztą najbardziej wkurza mnie w Europie Norwegia - mają prawie wyłącznie auta elektryczne, ale 3/4 ich budżetu pochodzi z eksportu gazu i ropy dla innych. Czyli jest tak: my jesteśmy święci, a światu szkodzą inni.