Zamknij

Malarsko-rękodzielnicze fascynacje Marleny Wróbel

Reporter KI24.INFOReporter KI24.INFO 08:46, 14.08.2020 Reporter ki24.info Aktualizacja: 13:06, 14.08.2020
Skomentuj fot. archiwum prywatne Marleny Wróbel fot. archiwum prywatne Marleny Wróbel

Marlena Wróbel to artystka, która tworzy niezwykłą biżuterię, ozdoby, a także sięga po pędzel i maluje różnorodne obrazy i portrety. Jej prace można podziwiać m.in. w inowrocławskim Domu Artysty.

Rękodzieło, chęć wymyślania, tworzenia i przerabiania towarzyszą jej od zawsze. Marlena Wróbel do dziś lubi prace manualne. Zobaczyła kiedyś stoisko z ręcznie robioną biżuterią i pomyślała, że jest to zajęcie dla niej.

- Moja pierwsza biżuteria została zrobiona na szydełku w połączeniu z koralikami. Materiałami, z których tworzyłam były też kamienie oraz elementy metalowe. Potem zaciekawił mnie decoupage. Spodobał mi się także powertex,czyli utwardzana tkanina, ceramika, witraż i malowana odzież. Ostatnio zainspirowałam się stylem boho. Tworzę z piórek, drewna, czy koralików. Powstają m.in. naszyjniki z utwardzanej tkaniny i łapacze snów – mówi.



Artystka ukończyła Liceum Plastyczne w Bydgoszczy, ale miała 25 lat przerwy od malarstwa i rysunku. Pięć lat temu wróciła do ołówka, potem doszły do tego farby, później suche pastele. Miała również przygodę z aerografem. W zeszłym roku zaczęła również malować na tkaninie. Maluje zarówno krajobrazy, portrety. Piękne malunki pojawiają się też na obuwiu, czy ubraniach. Zapytana, jak wygląda proces tworzenia, czym różni się malarstwo na tkaninie od tradycyjnego, odpowiedziała:

- Jest różnica w malowaniu na tkaninach, a tym tradycyjnym. Tkaniny są różne, a na każdej maluje się inaczej. Jedne są bardziej szorstkie, drugie gładkie i różnie wchłaniają farbę. Do ciemnych materiałów musi być użyta specjalna farba, bardziej kryjąca niż do jasnych.

Tworzy portrety ze zdjęć w różnych technikach. Zaczynała od ołówka, ale zawsze podobała się jej sucha pastela. Trzy lata temu spędzała sylwestra w domu i postanowiła spróbować swoich sił w tej technice. W noc sylwestrową powstała jej pierwsza pastela, a w Nowy Rok druga. Jeśli miałaby wybierać pomiędzy ołówkiem, a pastelą to zawsze wybrałaby to drugie.

Praca rękodzielnika wymaga precyzji i cierpliwości. Jeśli poznaje coś nowego na początku zawsze jest trudniej. W miarę poznawania materiału tworzenie staje się coraz większą przyjemnością. Powstałe prace to wynik wyobraźni twórczej. Anioły, skrzaty, lampy wykonywane są z powertexu, a na to nie ma szablonu. Stawia na pełną dowolność w tworzeniu i jest to też zależne od dnia i nastroju. Jedyne, co jest powtarzalne to materiały, z których powstają prace. W przypadku łapaczów snów są to naturalne elementy, czyli pióra, sznurki, koraliki oraz kamyki.

- Precyzja jest potrzebna, choć nie zawsze. Przykładem jest tu powertex. To nieprzewidywalny materiał. Zaczynając mam zamysł, co chcę zrobić, ale nigdy nie wiem jaki będzie efekt końcowy. Wiele zależy od tego, jak będzie układała się tkanina – wyjaśnia.

Malowanie obrazów, czy tworzenie biżuterii może być doskonałą formą terapii i oderwania się od rzeczywistości. Artystka często po powrocie z pracy i mimo późnej pory tworzy żeby się odprężyć i odciąć myśli od codzienności i uwolnić siebie w swoich pracach. Obrazy malarki znalazły się na wystawie "Malarski Inowrocław", której organizatorami był Dom Artysty wraz z Muzeum im. Jana Kasprowicza. Na ekspozycji zaprezentowała wówczas dwie prace "Kaczuszki z Solanek" oraz "Ulica Kasztelańska w deszczu".

- Drugi obraz to dzieło przypadku. Zamierzałam namalować widok w stronę kościoła. Podczas pleneru, gdzie tworzyliśmy obrazy na wystawę, bardzo często padał deszcz. Urzekły mnie efekty, które powstały na ulicy i chodniku. Odbicia neonów i świateł na mokrym podłożu - wspomina.

Przyznała też, że dzięki plenerowi jeszcze lepiej poznała Inowrocław. Zawsze lubiła to miasto, ale teraz lepiej się jemu przyjrzała. Zauważyła mnóstwo pięknych miejsc, a przede wszystkim ogrom starych kamienic z XIX i XX wieku w stylu eklektycznym, neogotyckim. Uważa, że każdy artysta znajdzie tu coś dla siebie.

[ZT]16558[/ZT]

Rękodzieło stało się ostatnio modne. Ludzie coraz chętniej kupują ręcznie robione ozdoby, czy biżuterię. Artystka ma nadzieję, że ma ono szansę na przetrwanie. Twierdzi, że w jakiś sposób ludzie są znudzeni produktami masowej produkcji i coraz częściej szukają rzeczy unikatowych i wyjątkowych. Sama lubi to, co unikalne, niepowtarzalne i oryginalne.

Na pytanie, jak wygląda proces tworzenia malunków na ubraniach, czy są to tylko jej autorskie pomysły, odpowiedziała:

- Kiedyś w internecie znalazłam zdjęcie pięknej czarnoskórej kobiety w chuście na głowie. Od razu wiedziałam, że muszę ją namalować. Za jakiś czas zauważyłam w sklepie sukienkę w kolorze zielonej wiosennej trawy. Wiedziałam, że będzie to idealny kolor do chusty ze zdjęcia. W taki sposób powstała pierwsza sukienka z wizerunkiem kobiety. W zeszłym roku na warsztatach gospel w Gniewie, moją uwagę przykuła prowadząca je Ruth Waldron, wspaniała artystka, miła osoba i kolejna czarnoskóra kobieta.  Zrobiłam jej wtedy zdjęcie w kolorowym wianku. Jej portret również znalazł się na sukience. Myślę o stworzeniu kolekcji sukienek.

Malarka otwarta jest również na pomysły innych osób. Znajoma poprosiła ją kiedyś o namalowanie na koszulce sosnowej szyszki. Wykonana praca zadowoliła ją.

W swojej kolekcji ma wiele prac, które są dla niej ważne i mają wartość sentymentalną. Wśród nich są pierwsze portrety stworzone za pomocą ołówka, pasteli i jedyny, który powstał za pomocą aerografu. To portret konia na ciemnym tle przy użyciu pasteli. Są również i te malowane na odzieży.



Przez pewien czas życie każdego zmieniło się przez pandemię koronawirusa, ale nie zatrzymała ona twórczego zapału Marleny Wróbel. Wówczas wykonywała również maseczki. Był to bardzo przygnębiający czas, ale wpadła na pomysł, że może trochę ubarwić ulice i zobaczyć uśmiechnięte twarze przechodniów.

- Na Wielkanoc cała moja rodzina otrzymała od zajączka uszyte przeze mnie maseczki z ręcznie malowanymi motywami. W dniu, w którym wszedł obowiązek zasłaniania ust i nosa założyłam moją maseczkę, na której namalowałam piękne duże usta w dziubek. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu uśmiechających się do mnie oczu, co wtedy - relacjonuje.

To był bardzo pracowity czas dla artystki. Ludzie często przysyłali jej zdjęcia swoich pupili, kotków, psów, czy nawet króliczków, a ich pyszczki zostały namalowane na szytych przez nią maseczkach. Pojawiały się na nich także biedronki, tygrysy, postaci z bajek, piłkarze, czy auta.

- Najmilsze było, gdy otrzymywałam zdjęcia od całych rodzin, dla których tworzyłam maseczki albo podziękowania, że dziecko jest szczęśliwe, bo dostało np. na urodziny maseczkę z ulubionym bohaterem z bajki. To cieszyło, a z drugiej strony była ta myśl, że co to za czasy, że najmłodsi cieszą się z takiego podarunku - dodaje.

Kilka prac Marleny Wróbel, o których wspominała można zobaczyć teraz w Domu Artysty przy ul. Solankowej 3/4 na wystawie z okazji pierwszej rocznicy działalności stowarzyszenia.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%