Edyp w finale swojego życia dociera do świętego gaju, gdzie - strudzony podróżą i starością - odpoczywa na głazie. Jeden z najwybitniejszych na świecie znawców literatury antycznej - Ulrich von Wilamowitz-Moellendorff - powielił los swojego ulubionego starożytnego bohatera - został pochowany w specjalnie wybranym przez przodków sakralnym kręgu otoczonym lasem. Znajduje się on... 21 kilometrów od Inowrocławia.
[Red.: KONIECZNIE ZOBACZCIE GALERIĘ POD WPISEM]
Marian Plezia - wybitny filolog klasyczny i mediewista, wspominając najznamienitszych humanistów Kujaw, wymienił dwóch - Jana Kasprowicza i Ulricha von Wilamowitz-Moellendorffa. Obaj ukochali tę ziemię, modelowała ich wyobraźnię - artystyczną i naukową. W przeciwieństwie do Kasprowicza, Moellendorff - znany w Europie profesor z Greifswaldu, Getyngi i Berlina - zapragnął, aby pochować go właśnie tu, w sercu Kujaw. Musiał zdawać sobie sprawę z kulturowego bogactwa ziemi. Nawet swą rozprawę doktorską asygnował hasłem "Cuiavus", a określał sam siebie mianem "Origine Cuiavus" (prawdziwy, rdzenny Kujawiak). Jest do dziś jednym z najbardziej znanych badaczy literatury antycznej, jego autorytet wśród filologów klasycznych trudno przecenić.
Co tego Humanistę tak bardzo zafascynowało w przyinowrocławskiej przestrzeni? Zapewne pełna odpowiedź dotykałaby granic wyrażalności - w dogłębnym odczuciu przynależności do danej ziemi jest coś imponderabilnego. Powodem bardziej oczywistym jest też wskazanie na związek z rodem, który zarządzał tymi terenami od około stu lat (dokładnie od 1836 roku, kiedy Arnold von Wilamowitz-Moellendorff nabył majątek markowicki). Nestorem kujawskiego rodu, który gospodarował Bożejewicami, Markowicami, Wymysłowicami, Rożniatami i Kobylnikami był Teodor. Jego syn - wspomniany przed chwilą Arnold, miał trzech synów - Ulricha (Ulryka), Hugona (pełnił funkcję m.in. landrata inowrocławskiego - odpowiednik starosty) i Georga. Niebagatelną rolę pełniły w tym wyjątkowym rodzie kobiety - silne, kreatywne i wykształcone. Warto wspomnieć matkę słynnego Ulricha - Ulrikę von Wilamowitz-Moellendorff z domu von Calbo: to ona zaszczepiła w rodzinie miłość do antyku, zaprojektowała (w 1864 roku) wstępnie gaj-cmentarz wymysłowicki, odegrała dużą rolę w zagospodarowaniu przestrzennym Kobylnik i nadaniu kształtu tamtejszemu pałacowi. Drugą ważną kobietą była żona Ulricha - Marie von Wilamowitz-Moellendorff. Jej ojcem, a więc teściem Ulricha był Theodor (to imię pojawia się w rodzinie drugi raz) Mommsen - pierwszy niemiecki laureat literackiej nagrody Nobla (jednocześnie jedyny twórca książek historycznych, który otrzymał tę nagrodę w dziedzinie literatury). Mommsen był jednym z najwybitniejszych znawców historii starożytnego Rzymu. Wspominana tu miłość do literatury antycznej rozwinęła się także u syna Ulricha - Tycho; zasłynął on jako badacz tragedii antycznych; podobnie jak ojciec był znanym w Niemczech filologiem klasycznym. Tragizm zrealizował się jednak w jego życiu zbyt dosłownie. Ukochany przez Ulricha Tycho zmarł pod Dęblinem w dwudziestym dziewiątym roku życia. To jego nagrobek góruje w tajemniczej przestrzeni nekropolii humanistów. Niestety, grób jest - jako jedyny - symboliczny, pusty.
[ZT]10564[/ZT]
To tylko pobieżny rzut oka na genealogię rodu, o którym wszyscy jego badacze (nie ma ich wielu - T. Łaszkiewicz [od wielu lat naukowo zgłębiający temat], E. Mikołajczak [popularyzator tematu i miejsca], J. Danielewicz, W. Klinger, M. Plezia) zgodnie twierdzą, iż żył w zgodzie z Polakami i cieszył się powszechnym szacunkiem. Wnikliwe przebadanie źródeł - głównie niemieckich (nie ma żadnego polskiego tłumaczenia dzieł naukowych Ulricha!) - przy odpowiednim talencie pisarskim, pozwoliłoby stworzyć sagę równą "Buddenbrookom" Tomasza Manna!
Odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 roku w żaden sposób nie wpłynęło negatywnie na chęć Ulryka do bycia pochowanym w gaju w Wymysłowicach. Nie protestował też nikt ze znających go Polaków... Wiele dekad później, w czerwcu 1999 roku (w okresie PRL pamięć o Moellendorffach - Niemcach była skutecznie zacierana) odbyła się w Markowicach i Toruniu międzynarodowa konferencja poświęcona wybitnemu Kujawiakowi; sesję naukową zorganizowano również w 2011 roku.
Ponieważ do Strzelna i Poznania nie jeździ się już przez Markowice, być może dlatego ukryty i oddalony kilka kilometrów od zabudowań święty gaj Mollendorfów zapadł teraz w nieco większą ciszę. Alei do cmentarza ułożonego w kształcie kręgu (przypominającego struktury megalityczne) strzegą monumentalne dęby. Rodzice Ulryka wraz ze wspomnianym Hugonem leżą w krypcie w centrum okręgu. Na obwodzie - niczym kamienne odcinki w zegarze słonecznym umieszczone są nagrobki rodziny jak i kilku mieszkańców Markowic. Pod wielkim kamieniem polnym spoczywa Klaus von Heydebreck - zięć Hugona, autor książki historycznej dotyczącej Markowic. Humanistyczny etos pruskich znawców antyku i miłośników literatury, ponadnarodowo wyznających przywiązanie do Kujaw i ich mieszkańców intryguje nie tylko złożonością genealogicznej narracji. W tym tajemniczym sercu lasu skoncentrowała się wiązka wybitnej literatury, atmosfery fin de sieclu i uczucia wobec małej ojczyzny.
Zastanawiają mnie trzy rzeczy - po pierwsze, dlaczego istnieje lęk przed naświetlaniem relacji podobnych do tych, które ukazał Filip Bajon w swoim najnowszym filmie "Kamerdyner". Po drugie, w jakim stopniu tak mocne wniknięcie w tkankę starożytnej literatury, tworzy projekcyjne ekwiwalenty w dookolnej przestrzeni posiadłości Moellendorffów; po trzecie - prywatnie - dlaczego mojemu dziadkowi urodzonemu w 1923 roku w Bożejewicach dano imię Teodor? Pierwszy z problemów wyjaśniam niebezpiecznymi stereotypami i brakiem wiedzy, trzeci chyba przypadkiem... Odpowiadając na drugie z pytań, warto zacytować fragment "Edypa w Kolonie" Sofoklesa, dzieło dokładnie analizowane przez - pamiętającego dwie wieże: ratuszową w Inowrocławiu i Mysią w Kruszwicy - Ulricha von Wilamowitz-Moellendorffa.
EDYP
Ciemnego starca dziecię, Antygono,
Do jakiej ziemi przyszliśmy i grodu?
Któż dziś błędnego Edypa uraczy
Drobną daniną? O mało on prosi,
A gdy chce mało, mniej jeszcze otrzyma;
Lecz to mi sterczy, bo dawne cierpienia
I czas przydługi, duch wreszcie wrodzony,
Jako się godzić z losem mnie poucza.
Ale, o dziecię, jeżeli siedzibę
Widzisz ty jaką mi w miejscu nieświętem,
Lub w bożych gajach, to przystań, daj spocząć,
Aby się zwiedzieć, gdzieśmy się znaleźli.
Obcym trza pytać się ludzi tutejszych,
A co usłyszym, wykonać bez zwłoki.
ANTYGONA
O biedny ojcze Edypie, opodal
Wieże na miasto wskazywać się zdają,
Świętem zaś chyba to miejsce, bo buja
Bluszczu, oliwek i winnic zielenią
I brzmi wszechpieniem słowików skrzydlatych.
Skłoń więc tu członki na szorstkim tym głazie,
Na starca długą masz drogę za sobą.
Krystyna Kulawiak20:35, 28.10.2018
3 4
Bardzo mnie cieszy, że w zalewie głupoty i analfabetyzmu cywilizacyjnego, jest taki ktoś jak Pan Oliwkowski. Z zainteresowaniem czytam jego teksty. Nie wszystko rozumiem, ale staram się doczytać. Wielki szacunek dla Pana Łukasza. 20:35, 28.10.2018