Zamknij

OLIWKOWSKI: Inowrocław w tonacji g-moll

06:00, 20.04.2019 Reporter ki24.info

Kilka dni temu świat zamarł, patrząc na pożar Notre-Dame. Na szczęście przetrwały m.in. wieże i dzwony. Solidarnie zabiły idiofony w wielu miastach Europy. Zamilkły tylko dzwonki w szkołach.

Inowrocław od późnego średniowiecza odmierzał rytm doby w tonacji g-moll. Piszemy rytm celowo – dzwony należą do instrumentów perkusyjnych. Minorowo rozbrzmiewał jeden z najstarszych dzwonów miejskich zamontowany w dzwonnicy przy farze. Działał ponad 600 lat. Został uszkodzony w czasie pożaru w 2011 roku. Dzwonnice są w symbolice chrześcijańskiej traktowane jako przejaw Matki Boskiej, stoją niejako na uboczu i patronują ludziom, stanowią więc odpowiednik „naszej pani” - notre-dame, choć najpełniej na to miano – w wersji lokalnej – zasłużyłaby świątynia Zwiastowania NMP. Wróćmy jednak do dzwonów.

Z pewnością jeszcze przed uruchomieniem późnogotyckiego instrumentu przy kościele pw. św. Mikołaja miasto oplatały dźwięki dzwonów z kościoła franciszkańskiego na dzisiejszym Placu Klasztornym. Warto wiedzieć, że franciszkanie od połowy XIII wieku (a więc mniej więcej od początku funkcjonowania Inowrocławia jako organizmu miejskiego) inicjowali Anioł Pański na dźwięk wieczornego głosu dzwonu. Był to też znak do symbolicznego gaszenia ognia w domach. Dzwony koordynowały tę dobową dynamikę miasta, wyraźnie rozdzielały czas sacrum i profanum, wydzielały przestrzeń kulturową ze sfery codziennej krzątaniny mieszczan, chłopów, rzemieślników. Później – na przykład we Flandrii – uderzenia dzwonów zaczęły również wyznaczać pory posiłków, przerw w pracy; nawet w statutach miast zapisywano, iż pracować można tylko pomiędzy pierwszym a ostatnim w ciągu dnia uderzeniem dzwonu. Zapewne mieszkańcy Inowrocławia dość wcześniej nauczyli się odróżniać określone dzwony i interpretować typy uderzeń ich serc. Jak pisze Piotr Sczaniecki („Służba Boża w dawnej Polsce”) - np. uderzenie w dwie ściany płaszcza dzwonu oznaczało początek kazania czerpiącego ze Starego i z Nowego Testamentu. Można by tu upatrywać zalążków systemu, który po wiekach będzie wyznaczał początek lekcji w szkołach – metaforycznie rzecz ujmując: różnica w tempie uderzeń dzwonów średniowiecznych i dzwonków w szkole oddaje dobrze narastanie pędu życia od średniowiecza do współczesności. Dzwony z czasem zyskały tożsamość, zaczęto określać je imionami. W czasach kiedy Szekspir pisał w Anglii swoje wybitne dramaty – w Inowrocławiu życiem mieszczan (być może również jakiegoś pisarza?) - sterował nie tylko wspomniany późnogotycki dzwon, ale także mniejszy z 1601 roku (zawieszony dziś w wieżyczce fary). Jednym z najstarszych dzwonów jest także instrument znajdujący się w „Ruinie” - został on odlany w 1597 roku a stworzył go ludwisarski mistrz Jakub Stelmacher. Pierwotnie nie znajdował się on jednak w kościele NMP tylko w Szamotułach, jego dźwięk nie pasował jednak do tamtejszej carillonowej tonacji. Uzupełnił więc akordy wygrywane przez serca dzwonów inowrocławskich. Dwa inne dzwony w romańskiej świątyni to dzwon św. Jadwigi (Jadwigi Śląskiej) i św. Maksymiliana Kolbe. W tym roku mija równe 40 lat od kiedy dzwonią one w Inowrocławiu.

[ZT]12327[/ZT]

Ciekawą historię opowiadają ciężkim metalowym rezonem idiofony z wieży kościoła Opatrzności Bożej w Mątwach. Trójdźwięk z kościelnej wieży rozpościerają nad Notecią Rita, Maria i Celina – są to imiona córek ówczesnego dyrektora cukrowni Leona Nehringa, fundatora dzwonów. Zapewne brzmienie tych instrumentów odbija się echem między zniszczonymi i zapomnianymi nagrobkami Nehringów spoczywających na rodzinnym cmentarzyku w Kruszy Zamkowej blisko Smyrni – w miejscu wybitnie wielokulturowym – sięgającym czasów kultury megalitycznej, przeworskiej, czasów Askaukalis, grodów średniowiecznych, czy w końcu czasów świetności rodzin będących właścicielami pałacu. Dzwony akompaniują słowom psalmu 90., którego fragment jest wyryty (już bardzo nieczytelnie) na krzyżu górującym nad małą nekropolią Nehringów. Warto przytoczyć tłumaczenie całego fragmentu psalmu, wyobrażając sobie jednocześnie bicie dzwonów kościelnych:

Bo wszystkie dni nasze płyną pod Twoim gniewem;
kończymy nasze lata jak westchnienie.
Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt
lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt;
a większość z nich to trud i marność:
bo szybko mijają, my zaś odlatujemy.

Herlaklitejskie płynięcie, wanitatywne westchnienie, marność rodem z Księgi Koheleta znajdują kontrapunkt w spiżu dzwonów upamiętniających córki. Podobno Nehring z poświęceniem bronił tych instrumentów, kiedy chcieli je zagrabić Niemcy hitlerowscy, chodziło w końcu o jego tożsamość związaną z tymi ziemiami – historia trochę podobna do tej, która związana jest z opisywanymi w felietonach Gajem Wymysłowickim i rodem Moelendorffów. Naziści często przywłaszczali sobie tego rodzaju dobra – złupili m.in. dzwony z kościoła Zwiastowania NMP.

Miasto podlega rytmom i stroi się na odpowiednią tonację. Mapa dźwiękowa Inowrocławia zapewne i dziś uwzględniłaby dźwięki z kościelnych wież i dzwonnic (w tym tak oryginalnych jak włoska kampanila przy kościele św. Józefa), ale ich serca biją już słabo, nie przebijają się przez warkot silników.. Biją też za wolno, szalony świat drży jak dzwonek szkolny. Brakuje czasu na rozmach, na uderzenie w dwie strony płaszcza dzwonu. W drewnianej dzwonnicy fary straszy wypalone jarzmo. Serce już pękło, zostały odpryski w dzwonkach komórek wandali i brzęk butelek lokalnych potencjalnych podpalaczy.

(Reporter ki24.info)

Nauczyciel języka polskiego w III LO, animator kultury, perkusista. Prowadzi w Inowrocławiu dyskusyjne kluby filmowe, współorganizuje Niebieski Bieg Świadomości. Fascynat prozy Stanisława Lema (doktorat na UAM w Poznaniu) oraz średniowiecznej historii regionu (m.in. projekt Terra Incognita – wokół inowrocławskich grodzisk).

Łukasz Oliwkowski

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%