"Bast": ten gmach śmiało określić można jako współczesny leitmotiv Inowrocławia. Współczesne inwestycje - takie jak biurowiec Green Office skazane są jedynie na wtórność, próbują być co najwyżej negatywem oryginału. Intrygujące jest, że ta perełka architektoniczna mająca już prawie 120 lat to wynik konceptu zahaczającego o swoistą filozofię sztuki.
Architekci modelują życie społeczne, wyznaczając określone przestrzenne punkty jego przesileń. Paderewski wygłaszający mowę inicjującą Powstanie Wielkopolskie - skutkujące momentem zwrotnym w historii - stoi na balkonie poznańskiego Bazaru. Projektant obiektu około pół wieku później stworzy Hotel "Bast" w Inowrocławiu. Powstanie obiekt doskonalszy niż ten w Poznaniu, bo bazujący na o wiele większym doświadczeniu twórcy.
Wyobraźnię twórczą wyprofilowaną m.in. w prestiżowej paryskiej szkole artystów Ecole des Beaux - Arts oraz w Charlottenburgu zajmie już wkrótce teren, który należał od 1864 do Augusta Heinricha Basta. Na razie na skrzyżowaniu głównych ulic miasta znajduje się oberża, zajazd. Bast dołącza jeszcze do nich kamienicę i stajnię. W 1889 roku oberżę wykupuje Inowrocławskie Towarzystwo Budowlane. Wtedy do akcji wkracza wybitny architekt - Tomasz Pajzderski. W 1901 roku pierwsi goście meldują się już w hotelu.
Od tego momentu charakterystyczny owalny gmach podporządkuje sobie estetykę przestrzeni, stanie się punktem odniesienia, będzie skupiał obiektywy fotografów jak i wzrok przechodniów. Ulica Toruńska (używając dzisiejszych nazw) znajdzie kulminację jak ścieżka pod szczytem góry, "Królówka" zyska proporcje i charakter, a miasto oś. Sześć lat później gmach przejmują Michał i Konstancja Kranz. W tych latach "Bast" (nazwę zgodnie ze sztuką dobrej reklamy zachowano, bo utrwaliła się w świadomości mieszkańców) dośrodkowo przyciągnie też wyrazicieli najbardziej gorących tematów. To tutaj zrodzi się bunt przeciwko nadaniu miastu niemieckiej nazwy, tutaj Antoni Laubitz będzie wygłaszał płomienne patriotyczne mowy. Po odzyskaniu niepodległości w salach "Basta" - zapewne również w teatralnej (współcześnie przejętej przez najpierw przez bank, potem kasyno) dyskutuje się o najważniejszych gospodarczych kwestiach dotyczących rozwoju miasta. Rozmawia się także o sztuce, organizuje odczyty i wieczory poetyckie. Gośćmi są m.in. Jan Kasprowicz, Stanisław Przybyszewski, Jerzy Bandrowski, prezydent Warszawy Stefan Starzyński, generałowie: Władysław Sikorski i Józef Haller i wielu innych przedstawicieli świata sztuki, nauki i polityki.
Hitlerowcy wyznaczają cezurę historii gmachu - profanują obiekt, dewastują go, a wieżę przystosowują do celów militarnych. Brutalnie obchodzą się również z ówczesnymi właścicielami hotelu - Heleną Szczygłowską i Joanną Bieganowską. W czasach stalinowskich hotel przejmuje państwo, zmienia się nazwa miejsca - Hotel Centralny. Tuż po wojnie wieża kościoła zostaje wykorzystana, aby upokorzyć lokalnych patriotów, którzy chcieli obchodzić patriotyczne święto. Hitlerowcy wstawili do szczytu wieży broń. Stalinowcy instalują megafony. Upublicznia się mieszkańcom Inowrocławia przebieg procesu przeciwko niewinnym ludziom. Obecna w hotelu dojrzała kultura międzywojnia zastąpiona zostaje przez radziecką antykulturę. Trzeba będzie czekać aż do roku 1990, aby "Bast" zaczął odzyskiwać urok. Rozpoczęto od przywrócenia nazwy.
Jak widać z powyższej szybkiej rekapitulacji "Bast" związał się z życiem społecznym jak kunsztowna rzeźba z przestrzenią, którą zajmuje. Miejsce sterowało przestrzennie grawitacją dwudziestowiecznych obrotów miasta. Być może nie stałoby się tak, gdyby nie niezwykły talent architekta, który wiedział jak wtopić budynek w społeczność, precyzyjnie wypełnić powietrze u zbiegu ważnych ulic. W ciekawym artykule pod tytułem "Nowy styl" opublikowanym w Tygodniku Ilustrowanym w roku 1905 (tuż obok "Kronik Tygodniowych" Bolesława Prusa!) autor inowrocławskiej budowli daje wyraz własnym poglądom na sztukę. Pisze:
" (...) Nić tradycji od dawna przez dorywcze i eklektyczne przyswajanie sobie estetycznych myśli wszystkich możliwych epok poszarpała się i zbiła w chaotyczny nie do rozwikłania kłębek."
Jest to punkt wyjścia do rozwinięcia tezy mówiącej o konieczności zgłębiania istoty poszczególnych nurtów sztuki, ale również np. przyrody. Błędem - pisze projektant "Basta" - jest zapożyczanie linii, dajmy na to - drzewa w innym - niedrewnianym - materiale. Pajzderski przyznawał pierwszeństwo pierwiastkowi konstruktywnemu nad zdobniczym, choć jednocześnie mocno podkreślał rolę pomysłowości i niereprodukowania pomysłów. Istotnie - gdy popatrzeć na dorobek Pajzderskiego (ogromny!) uderza wszechstronność architektoniczna. Jakże inny od "Basta" jest na przykład zjawiskowy kościół w Jutrosinie koło Gostynina - znakomity przykład wariacji na temat romanizmu. Wracając do artykułu - Pajzderski próbuje znaleźć wyjście z obecnego w jego czasach eklektycznego zagubienia, gardzi potopem modernistycznej i secesyjnej tandety. Przyznaje, że - jak już powiedziano wcześniej - konieczne jest maksymalne zdobycie wiedzy o stylu, ale człowiek XX wieku nie jest już w stanie odebrać właściwie np. gotyku. Dlatego trzeba skupić się na maksymalnym wykorzystaniu cech materiału (pozyskiwanego z całej Europy), z którego wykonywane jest dane dzieło; to specyfika materiału je niejako determinuje. Pajzderski wyraża też głęboką niechęć do amatorskiego ornamentu, podkreśla funkcjonalność - i istotnie: w porównaniu z secesyjnym przepychem ornamentów na pobliskich kamienicach, "Bast" jest trochę skromniejszy (chodzi o ilość detali zdobniczych), ale zarazem bardziej dostojny i monumentalny. Za puentę artykułu można by uznać sąd, iż na sztukę trzeba spoglądać jako na "osad całokształtu życia danego czasu", który ma wytworzyć "sztukę własną", tytułowy "nowy styl".
"Bast" niewątpliwie taki osad życia Inowrocławia (ale i Polski przecież, wszak to hotel) przyciągał niczym duży magnes ustawiony na skrzyżowaniu historii. Po raz kolejny powstaje przy tym wrażenie jakiegoś związku podświadomości zbiorowej z określonymi punktami miasta. "Bast" znajduje się kilkadziesiąt kroków od gmachu poczty, a tam przecież znajdował się w średniowieczu zamek. Na jego wieżę spoglądali królowie, w jego murach dyskutowano i decydowano o kluczowych i dla miasta, i dla kraju posunięciach, w tym - o bitwie pod Grunwaldem. To tutaj - niczym w hotelu - odpoczywali władcy i dostojnicy w podróżach przez polskie drogi. Pomiędzy dwoma wspomnianymi miejscami przebiega nić jakiejś intrygującej symetrii. Przesunięty zostaje akcent w zapisie rytmu miasta.
[Hotel "Bast" stał się wielokrotnie motywem w twórczości pana Stefana Łożykowskiego. Autor artykułu dziękuje malarzowi za zgodę na wykorzystanie fotografii obrazu "Królówki" oraz panu Adamowi Łożykowskiemu za pomoc.]
Rick23:14, 21.03.2019
1 3
Więc trzeba rozszerzyć te możliwości poznawcze Rita. 23:14, 21.03.2019