Dyskusyjny Klub Filmowy przy Kinomaksie w Inowrocławiu zbliża się powoli do zamknięcia trzeciego roku spotkań. Obejrzeliśmy wspólnie i przedyskutowaliśmy około sześćdziesiąt filmów. Bilans "Spotkań z Filmem" w Saloniku Literacko-Artystycznym Biblioteki Głównej w Inowrocławiu to aż dziewięć lat interpretacji i analiz łącznie blisko dwustu filmów! Za tymi liczbami stoi ciekawa tradycja.
Kinematograf był wynalazkiem, który zrobił błyskawiczną karierę w skali globalnej, uczynił miasta punktami czułymi na światło filmowe; niewyobrażalne, aby szanująca się mieścina nie posiadała iluzjonu. Pierwsze kino intuicyjnie przedstawił Platon w księdze VII "Państwa" - to oczywiście znana metafora jaskini, w której ludzie przykuci łańcuchami oglądają cienie na ścianie przed sobą. Tylko jeden z nich zastanawia się, co one mogą oznaczać i gdzie jest źródło światła. Ten mógłby przyjść na spotkanie DKF-u - rozumie, że cienie odsyłają do ukrytych prawd, o których trzeba porozmawiać. Kino zrealizowało fantazmat oddany w micie o Narcyzie, który zafascynował się własnym odbiciem (dziś żyjemy wśród tysięcy Narcyzów wpatrzonych w sadzawki smartfonów). Ten fantazmat dotyczy marzenia o zatrzymaniu obrazu samego siebie i obejrzeniu go. Kino dodatkowo ten zatrzymany obraz poruszyło. Nie czas, aby rozpoczynać wykład o historii filmu. Wróćmy na grunt lokalny.
Kształt intuicji Platona i mitologicznego Narcyza najpierw próbowano ożywić w małych iluzjonach w centrum kujawskiego miasta. Piotr Strachanowski wspomniał m.in. o małym kinie, na którego trop można wpaść, śledząc historię kamienicy przy ul. Królowej Jadwigi 14, blisko Przesmyku, dokładnie w miejscu, gdzie w czasach PRL znajdował się sklep sportowy. Historia budynku sięga początku XIX wieku, kiedy posiadała ją rodzina burmistrza Łukasza Jastrzębskiego - tego, który najprawdopodobniej witał w Inowrocławiu samego Napoleona. Potem kamienica przechodziła z rąk do rąk - miał ją, jak wspomina Piotr Strachanowski, nauczyciel Kleist, kupiec Keiler, kupiec Heyman. W końcu stała się własnością Heinricha Cohna, bogacza, właściciela cegielni. Postanowił on postawić kamienicę od nowa. Zaprojektował ją Józef Święcicki - architekt, który stworzył kilkanaście ekskluzywnych projektów kamienic dla głównych ulic Bydgoszczy. Sala kinowa w Inowrocławiu powstaje więc - proszę uważać na tę datę - w 1908 roku. Kiedy był tam pierwszy seans, nie wiemy, a szkoda, bo być może okazałoby się, że funkcjonowała w Inowrocławiu jedna z pierwszych sal kinowych na świecie. Brzmi to przesadnie, ale warto wziąć pod uwagę, że za jedno z najstarszych kin w ogóle uważane jest szczecińskie kino "Pionier". Pierwsze filmy wyświetlano w nim w 1907 roku, a oficjalnie zaczęło działalność w 1909. Wróćmy do Inowrocławia. Iluzjon mieścił się też przy Dworcowej 7 w kamienicy z charakterystycznymi Atlantami (zwanymi także telamonami i herkulantami) - czyli rzeźbami muskularnych mężczyzn podtrzymujących balkon. Panowie ci mają naprężone muskuły do dziś. Kino nosiło intrygującą nazwę - "Lichtbild Theater" ("Teatr świetlnych obrazów").
Można by rzec, że tak rozpoczynała się w Inowrocławiu jedna z największych zmian kulturowych współczesności - poddania rzeczywistości dyktatowi obrazu lub jak chce guru badaczy nowoczesnego miasta, Walter Benjamin - zdominowania współczesności światłem sztucznym (właściwie jeszcze w części XIX wieku dominowało w miastach światło naturalne). To pierwsze próby kadrowania życia.
Więc pojedźmy na wakacje znów do Ino
Inowrocław, inny obraz, inny smak
Chociaż tamten seans minął
Wciąż potrzebne nam to kino
„Kino Bałtyk”, „Kino Słońce”, „Kino Żak”.
Tak śpiewał w piosence "Kino Bałtyk" Grzegorz Turnau na płycie "11:11", która zdobyła status "złotej" w 2005 roku. Warto dodać, że na krążku znajdują się w sumie trzy utwory poświęcone Inowrocławiowi, do jednego z nich ("In Novo Wladislaw") słowa napisał znany badacz literatury, poeta, sekretarz Wisławy Szymborskiej - Michał Rusinek. Śmiało można rzec, że to najpopularniejsza płyta z motywem Inowrocławia w tle.
A propos wspomnianego wcześniej "Teatru świetlnych obrazów". Grzegorz Turnau spytany o znaczenie tytułu płyty ("11:11") wspomniał, że niektórzy przypisują temu zestawieniu cyfr szczególną moc związaną z kumulacją światła. "Ci, którzy zwracają na nią uwagę, obarczeni mają być misją kumulowania światła na naszej planecie. Po angielsku nazywają się lightworkers." (pełna wypowiedź na grzegorzturnau.pl).
Tekst do "Kina Bałtyk" napisał sam piosenkarz. W dzieciństwie często w Inowrocławiu przebywał. Trzy wspomniane kina istotnie kumulowały filmową energię w mieście. Pierwsze informacje o filmach wyświetlanych w "Słońcu" sięgają lat trzydziestych XX wieku (wtedy kino nosiło nazwę "Apollo"). W książce "Po prostu Inowrocław" znajduje się zdjęcie ze zbiorów wspomnianego Piotra Strachanowskiego przedstawiające pozujących przed głównym wejściem do kina mężczyzn. Za chwilę wejdą na premierę filmu "Pod banderą miłości". Film promuje po prawej stronie wejścia efektowna miniatura latarni morskiej. Był to obraz niemy nakręcony w 1929 roku w wytwórni "Lux" (łac. światło). Opowiadał o miłosnej historii Andrzeja, który ratując Marię - córkę komandora - w dowód wdzięczności ojca, został umieszczony w szkole morskiej. Został jednak z niej wyrzucony; mężczyzna ukrywał też miłość do Marii. Na skutek bohaterskich czynów zyskał sobie wzajemność ukochanej, a w ich szczęściu nie przeszkodził narzeczony Marii - bogaty dyplomata Jerzy Rzęcki. Do takiej właśnie - w ciszy oglądanej (a może w towarzyszeniu taperskiego akompaniamentu?) sztuki wzdychali inowrocławianie w roku 1930. Zygmunt Kurek - inowrocławski nauczyciel języka polskiego i historii, który ma imponujący dorobek w zakresie działań na rzecz Inowrocławia (w tym działań filmowych), wspomina, że w trudnych dniach wrześniowych 1939 roku "Słońce" podtrzymywało na duchu zlęknionych mieszkańców. Motywowało też do oporu. W sobotni wieczór 2 września 1939 roku wyświetlano film antyhitlerowski "Zeznanie szpiega". Niestety już wkrótce obroty miejskiego kinematografu zaczęły terkotać w twardym niemieckim rytmie, a snop światła zatruły propagandowe hasła z niemieckich, filmowych puszek Pandory. Nad głównym wejściem umieszczono napis Schauburg (kino) i wyświetlano takie filmy jak np. "Frauen Sind Doch Bessere Diplomaten" ("Kobiety są lepszymi politykami"). Nota bene był to pierwszy niemiecki film kolorowy wyprodukowany w 1941 roku. Przychodzą czasy PRL. W 1956 roku "Słońce" zostaje poddane przebudowie, kino zwykłe zamienia się na kino panoramiczne. W miejscu dwóch kas bocznych projektuje się jedną nawę usytuowaną centralnie. Zwiększa się i przenosi miejsca biura, a tam, gdzie była szatnia zaczyna się budować klatkę schodową. Usunięte zostają kręcone schody do kabiny operatora, skraca się balkon - upraszcza się też jego kształt z półkolistego w prostopadłościenny. Powstają: przewijalnia, kabina projektora z trzema aparatami, pomieszczenie prostowników oraz pokój operatora. Okno na szeroki świat - ekran, z kwadratu 2,2 na 2,2 metra ewoluuje poprzez tzw. kaszetę do panoramy. Wszystko bazuje na starym proscenium.
Niestety, zmiany w kinie niekoniecznie przekładały się na polepszenie walorów estetycznych i poprawę jakości repertuaru. Co do tej pierwszej kwestii: na fasadzie budynku przed 1956 rokiem widniały ciekawe ornamenty rzeźbiarskie, m.in. płaskorzeźby masek teatralnych. Ich twórcą był Piotr Triebler - artysta bydgoski. Nie jest pewne czy zniknęły one przy remoncie w 1956, czy też już w czasie drugiej wojny światowej. Wiadomo, że w ich miejscu później pojawiło się neonowe słońce. A co do kwestii repertuaru - może pecha miał Miron Białoszewski, kiedy wraz z malarzem Kajetanem Sosnowskim postanowił wybrać się na seans do "Słońca". Autor "Obrotów rzeczy" wspomina: "Trafiliśmy na szwedzki film o działaczu robotniczym, o strajkach. Po co, po takich świetnych filmowo-strajkowych tradycjach, robić pudło z 1974 roku?". Białoszewski chyba jednak trochę przesadza. Nie wymienia tytułu filmu, na który wpadł do inowrocławskiego kina, ale najprawdopodobniej chodzi o "Trochę miłości" Vilgota Sjömana. Wśród krytyków filmowych ten film zyskał jednak uznanie, dostał nawet nagrodę Szwedzkiego Instytutu Filmowego - Złotego Chrząszcza za reżyserię. No cóż: de gustibus non est disputandum, nawet z Białoszewskim.
Krajobraz inowrocławskich kin dopełniają kino "Żak" z charakterystycznymi okrągłymi oknami na fasadzie przy ulicy Królowej Jadwigi oraz "Bałtyk" na ulicy św. Mikołaja. Ten drugi iluzjon został powołany już po drugiej wojnie światowej, wcześniej mieścił się tam Hotel Kujawski. Ciekawostką jest, że do budynku "Bałtyku" (zlikwidowano kino w połowie lat dziewięćdziesiątych) przylegają małe zabudowania, które być może stanowią ślad po starych pruskich koszarach. Możliwe, że cegły tej przybudówki pochodzą z inowrocławskiego zamku - w Inowrocławiu tak już jest: historia najdalsza styka się ze współczesnością na każdym kroku, bas kinowych głośników rezonuje w cegłach, których dotykali królowie polscy, a w Kinomaksie przed spotkaniem DKF-u odbywa się w 2018 roku koncert taperski do filmu z roku 1912 (projekt taperski nosił nazwę "Optoacustique"). "Bałtyk" wyróżniał się wśród innych kin długością widowni i stopniowanym poziomem foteli. Zapewniało to chyba najlepszy komfort oglądania filmów w Inowrocławiu. Dla porównania w "Żaku" fotele były na równym poziomie, w "Słońcu" podniesionych było tylko kilka ostatnich rzędów.
Bardzo ciekawych informacji na temat historii kin i początków Dyskusyjnego Klubu Filmowego dostarcza profesor Marian Biskup w drugim tomie "Dziejów Inowrocławia". Badacz wspomina, że w okresie dwudziestolecia międzywojennego funkcjonowały w Inowrocławiu: "Słońce", "Stylowy", "Pałac" (to kino zmieniło nazwę krótko przed wojną na "As") i "Żak" (zlikwidowane przed wojną, reaktywowane po niej). Działało też kino "Wojskowe" ("Żołnierskie") w budynku koszarowym 59 pułku piechoty na ul. Dworcowej. Znamy też dzięki "Dziennikowi Kujawskiemu" repertuar z początku roku 1933. I tak - w "Słońcu" grano Światła wielkiego miasta, w "Pałacu" Jasnowłosy sen, w "Stylowym" Nad ranem, w "Żaku" Zemstę szaleńca, Kawał nieboszczyka, zaś w "Wojskowym" Czcij ojca, matkę. Można postawić odważną konstatację, iż Inowrocław żył wówczas kinem. Marian Biskup podaje, że w 1933 roku frekwencja wyniosła 400 tysięcy widzów! Kina nie zawsze pełniły funkcję rozrywkową. Kino "As" (mieszczące się przy dzisiejszym Placu Klasztornym w czasie okupacji służyło również jako punkt zbiorczy osób wysiedlanych do Rzeszy. "As" spłonął w pożarze w roku 1945.
Początki pierwszego Dyskusyjnego Klubu Filmowego sięgają roku 1963. Związał się on z salą kinową przy ulicy Jacewskiej ("Ikar"). DKF o nazwie "Klaps" prowadzony przez Mieczysława Włodarskiego skierowany był głównie do młodego widza i miał charakter edukacyjny - posługiwano się podstawowym językiem filmu, ale co najważniejsze DKF kształcił "smak filmowy", uwrażliwiał na obraz artystyczny. Liczba uczestników wahała się od 12 do 180 w zależności od filmu. Wojciech Giczkowski wspomina, że dużą rolę w zorganizowaniu DKF-u w "Ikarze" odegrał major Zimicz. W "Ikarze" widownia składała się głównie z licealistów z "Kaspra" i z "Konopy". Klub działał przez cztery lata - do 1967. Wznowił działalność w roku 1970. Rolę moderatora dyskusji przejęła Bożena Wrześniewska. W roku 1972 zawieszono spotkania. Do idei DKF-u powrócono w roku 1978 za sprawą Krzysztofa Skuzy, Wojciecha Giczkowskiego, Andrzeja Skuzy, Ryszarda Zimicza, Zdzisława Frąckowiaka oraz Juranda Koniecznego). Jako miejsce spotkań obrano "Bałtyk". Wspomniany Wojciech Giczkowski dodaje, iż aktywność tego filmowego klubu możliwa była m.in. dzięki współpracy Inowrocławskiego Domu Kultury z panem Orliczem z Bydgoszczy. Po seansie w "Bałtyku" uczestnicy, dyskutując, stali na przystanku przy ulicy Staszica. Wśród osób w ogóle często spotykanych w ówczesnych kinach wyróżnić warto p. Monasterskiego, p. Styranowskiego i p. Borowicz.
Tytułem rzeczowości dodajmy, że do grona inowrocławskich kin zaliczano też mątewskiego "Chemika".
Rok 2019. Jak pisaliśmy na początku, kończy się trzeci rok spotkań DKF w "Kinomaksie". Frekwencja sięga nawet ponad dwustu osób, bilety zamawiane są z dużym wyprzedzeniem, bywa, że brakuje miejsc. Stałych klubowiczów jest około siedemdziesięciu. "Spotkania z filmem" mają bardziej kameralny charakter i odbywają się w stałej grupie około dwudziestu osób. Część z nich przychodzi również na DKF kinowy - co powoduje, że w miesiącu toczą się dyskusje nawet o czterech wysmakowanych artystycznie filmach (spotkania odbywają się w dwóch miejscach, co dwa tygodnie, w poniedziałki w Saloniku Biblioteki a w czwartek w kinie). 19 maja mija czternasty rok działalności "Kinomaksu", trwa właśnie remont poszczególnych trzech sal, które jak "Bałtyk", "Słońce" i "Żak" kumulują wizualną energię miasta i są kolejnym rozdziałem miejskiej kroniki filmowej.
To, że klub reaktywuje działalność i funkcjonuje z pełną regularnością, to dowód na istnienie w średniej wielkości Inowrocławiu aury kulturowej i przestrzeni na dyskusję. W rzeczywistości, w której żyje się "krótszymi zdaniami" (cytując Szymborską) rozmowa wywołana sztuką jest dużą wartością. Maturzyści dwa dni temu w części pierwszej arkusza maturalnego otrzymali do przeanalizowania tekst o sztuce dyskusji właśnie, o umiejętności toczenia sporu (Sokrates nazwałby to erystyką). To wymowne. Nienawiść łatwo zawrzeć w anonimowym internetowym poście. Autentyczna dyskusja musi być uczciwa. Wciąż można chodzić na film, a nie tylko do kina. Wciąż można widzieć, a nie tylko patrzeć.
henryk14:26, 12.05.2019
0 0
Dla ścisłości: Napoleon przybył do Inowrocławia 18 sierpnia 1807 roku. Przebywał w gospodzie
"Pod czarnym orłem" , która znajdowała się u zbiegu dzisiejszych ulic Świętokrzyskiej i Poznańskiej, której właścicielem był pocztmistrz inowrocławski Krzysztof Hoedtke, a dzierżawił ją Żyd Jakub Hirsch. Burmistrzem był wtedy Jan Górkiewicz. 14:26, 12.05.2019
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu ki24.info. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz